Na potrzeby tego tekstu, przeprowadziłem pewne doświadczenie, wchodząc w rolę badacza i zwierza laboratoryjnego jednocześnie.
Wybierając w liceum klasę o profilu biologiczno-chemicznym wyobrażałem sobie, że będzie to wyglądało jak na amerykańskich filmach. Wiecie, sala zastawiona szkłem laboratoryjnym i ja, cały na biało, przelewam ciecze z fiolki do fiolki, podgrzewam i studzę, mieszam i ważę, doświadczam i odkrywam.
Rzeczywistość dość szybko zweryfikowała moje oczekiwania. Jedyne badanie, jakie pamiętam po ponad 20 latach, to sprawdzanie kwasowości/zasadowości substancji papierkiem lakmusowym. Poznawanie chemicznego mikrokosmosu polegało głównie na rozwiązywaniu setek równań i wyrywkowym cytowaniu tablicy Mendelejewa.
Jednym z przywilejów dorosłości jest spełnianie marzeń z dzieciństwa. W związku z czym, z nieskrywaną przyjemnością wszedłem w skórę eksperymentatora i przeprowadziłem test z pogranicza chemii i medycyny. W kontekście mojej specyficznej przypadłości – alergii na wino (sic!) – sprawdziłem na sobie reakcję na wino oznaczone certyfikatem HISTcheck, czyli wino o obniżonej zawartości histaminy.
Ale o co cho z tą histaminą?
W winie jest szereg substancji mogących zmusić organizm do podniesienia alarmu. Alkohol, siarczyny, drożdże, bakterie, białka używane do klaryfikacji wina, barwniki, czy tzw. aminy biogenne – jedną z amin jest histamina, która (cytując za Wiki) występuje naturalnie w organizmie ludzkim, pełni funkcję mediatora procesów zapalnych, mediatora odczynu alergicznego, neuroprzekaźnika oraz pobudza wydzielanie kwasu żołądkowego. Podwyższenie poziomu histaminy może wywołać reakcję alergiczną (lub do niej podobną), a wino może przyczynić się do tego na kilka sposobów:
- Alkohol zawarty w winie obniża działanie enzymu oksydaza diaminowa, która bierze udział w rozkładzie histaminy.
- Wino pobudza wydzielanie w organizmie histaminy.
- Wino samo w sobie ma histaminę – i na tym przypadku skoncentruję się w zapowiedzianym doświadczeniu.
Czas na test!
Gustavshof Riesling Dittelsheim to biodynamiczne wino, które posiada szereg certyfikatów, spośród których najbardziej interesuje mnie HISTcheck oznaczający, że wino ma obniżony poziom histaminy do 0,25 ml/l (co przyjmuje się za bezpieczny próg). Przelewam winną substancję do naczynia laboratoryjnego, sprawdzam temperaturę, po czym poddaję analizie.
Wino ma głęboko żółtą barwę, z widocznymi, lekkimi bąbelkami. Wącham je wprost z kolby miarowej – intensywnie pachnie mirabelkami, dojrzałym jabłkiem i ananasem. Wino początkowo zaznacza swoją lekką, owocową słodycz, po chwili wywijając harmonijnie krawędzie języka zbalansowaną kwasowością. Jest gładkie i dość długie. Co warto zaznaczyć – ma wyjątkową właściwość znikania z próbówek.
Mój organizm nie reaguje na wino od razu, reakcja pojawia się zwykle po kilku godzinach po spożyciu (a najbardziej uciążliwa jest na następny dzień). Najpierw pojawia się lekki katar i swędzenie oczu, a w najostrzejszych stanach puchnąca śluzówka nosa utrudnia oddychanie. W przypadku testowanego w tym tekście Rieslinga reakcja była zauważalnie mniejsza, niemniej muszę wziąć pod uwagę kilka zmiennych:
- Wina czerwone zwykle wywołują u mnie silniejszą reakcję.
- Mieszkam na wsi, gdzie powietrze jest znacznie czystsze niż w mieście, (w mieście objawy alergii mam nasilone), a reakcja na histaminę często krzyżuje się i wzajemnie potęguje z alergiami wziewnymi.
- I co wydaje się istotne, spożycie jednej butelki nie koniecznie musi być miarodajne. Musiałbym przeprowadzić kolejną próbę, w której zamknięty w sterylnym laboratorium, powiedzmy przez tydzień, prowadziłbym na sobie podobny eksperyment (to brzmi jak plan!)
Reasumując jednym zdaniem: wino polecam nie tylko alergikom.
A przy okazji pytanie: czy ktoś z Was cierpi na podobną przypadłość związaną z reakcją na wino? Jak sobie radzicie? Próbowaliście już win z certyfikatem HISTcheck? Jakieś wnioski? Dajcie koniecznie znak. Na zdrowie!